Przyjeżdżając do tego miasta niewiele o nim wiedziałam. Nie miałam też pojęcia jak znakomicie funkcjonują tu moi rodacy, także na poletku zwanym kulturą i sztuką.
A tu miła niespodzianka. Klub Polskich Nieudaczników. I bynajmniej nie ma się co spodziewać panów z browarem w dłoni. O nie. Na Ackerstr. 169, gdzie mieści się alternatywna oaza można poczuć klimat PRL-owskiego absurdu. Charakterystyczne kafelki na podłodze, niezadbane ściany, ciekawe fotografie i ręcznie robione kolorowe lampy. To wszystko składa się na nietypowość miejsca, które jest "otwarte, gdy nie zamknięte".
O ironio, ideą powstania tego miejsca było przeciwstawienie się kulturze sukcesu. Ale wydaje mi się, że samo istnienie tego miejsca na berlińskiej mapie kulturalnej już od ponad 10-ciu lat właśnie takim sukcesem jest.
Polscy Nieudacznicy działają od 1 września 2001, z założenia prezentując niepowodzenia pod wszelkimi aspektami, jako cel do którego warto dążyć. " W polszczyźnie nieudacznik to ktoś, kto niczego nie potrafi, ale - pozytywnie - też ktoś, kto nie spoczywa na laurach."
Program klubu obejmuje literaturę, wystawiennictwo i projekcję polskich, czeskich i estońskich filmów oraz koncerty.
I właśnie dzięki działalności klubu udali mi się obejrzeć wspaniałe krótkometrażówki zaprezentowane w ramach Short Weaves Festiwal Allround. Ale o tym w osobnym wpisie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Kochany Czytelniku, dziękuję za wyrażenie opinii bądź sugestii :) Jednocześnie informuję, że obraźliwe, zawierające niecenzuralne wyrazy lub niezgodne z netykietą komentarze zostaną usunięte. Życzę Ci miłego dnia i przyjemnego pobytu na moim blogu ;) Zaprasza też do ponownych odwiedzin:)