niedziela, 13 stycznia 2013

Pierwszy berliński tydzień w 2013 roku i kilka planów :)

I znów piszę tekst na bloga siedząc w pociągu do Berlina. Tym razem jednak w zgoła odmiennym nastroju. Miniony tydzień tchnął we mnie totalnie nową energię i chęć do działania. I mimo, że byłam ostatnio tak zajęta, że praktycznie nie zajrzałam do żadnych materiałów ze studiów i nadal mocno stresuje mnie myśl o egzaminach to zaczęłam wierzyć w swe siły i to, że mimo 5-letniego braku kontaktu z matematyką podołam ekonomicznym obliczeniom. Nigdy nie byłam typem lubiącym rywalizację, porażki mnie przygniatały, ale sukcesy zawsze mobilizowały. Po nieudanym 2010, bardzo udanym 2011 i średnio-przeciętnym 2012 mam nadzieję, że zgodnie z regułą czeka mnie dość szczęśliwy rok. Pierwsze małe sukcesy już odnotowane i to mnie cieszy;)  


Mam już mnóstwo planów wyjazdowych i nadzieję, że uda się je konsekwentnie realizowac. Nigdy nie robię noworocznych postanowien, bo i tak są bez sensu. Wolę się trzymać wlasnych od lat wypracowanych sposobow dzialania, czyli perspektywicznego planowania długoterminowego. I nie muszę robic żadnych notatek, bo podstawowe główne cele mam w głowie. Różne są drogi do realizacji marzeń. Ja nigdy nie planowałam życia za granicą, ale kto wie, może to właśnie po prostu baza, którą muszę zaliczyć przed dotarciem do mety i zyskać to, na czym mi naprawdę zależy?


Wierzę, ze tak wlasnie jest. Nic w moim życiu nigdy nie działo się bez przyczyny. I choc czasem musialam naprawdę dlugo czekac na odpowiedź od życia, dlaczego wyszlo tak, a nie inaczej, to jednak zawsze w koncu ją uzyskiwałam. Wszystko ma jakąs logikę, choć nie zasze widać ją na pierwszy rzut oka.

Od życia trzeba w końcu brać to co daje i robić wszystko, co w naszej mocy, z tym co w zasięgu naszej mocy, a resztę zaakceptowac. Lekka zmiana myslenia w efekcie moze poskutkowac szybciej niz by sie mozna bylo spodziewac. Po pasmie porazek zawsze przychodzi pasmo sukcesów. Zawsze;) Doswiadczenie we temacie jest, więc mogę to obiecac:)

***
Miałam nie spisywac zadnych postanowien, nigdy tego nie robie, ale może złamie regułę i zapisze kilka, by pod koniec przyszłego roku tu zajrzeć i przekonać się, co  z nich wynikło;)

W Treptower park ( to moje odkrycie minionego tygodnia, takie poznańskie  Cytadela i Malta w Berlinie 2 w 1;) 


Plany są głownie wyjazdowe. Jeśli zdam sesję w terminie, to w nagrodę za sponsoruje sobie wyjazd w góry;) Potem trzeba zwiedzic Oslo, Kopenhage ( to plan niezrealizowany od 2 lat:/), Amsterdam, Barcelonę, ( obiecałam mojej węgierskiuej wspóllokatorce  Anicie, ze pojedziemy tam autostopem w maju), w planach jest tez Zakopane z rodzicami we wrzesniu;) 

A z planów pozapodróżniczych? Zdanie egzaminu C2 z niemieckiego;) Kiedyś myślalam, ze ta poprzeczka jest do przeskoczenia dopiero po minimum 5-letnim pobycie za granica, byly jednalk osoby, ktore sie nie baly sprobowac po krotszym czasie i udalo sie;) A z własnych obserwacji, albo raczej rozmów wywnioskowałam, że nie mówią wcale lepiej ode mnie;) 

Nigdy nie zazdroszczę innym sukcesow, bo stanowią one dla mnie dowód, ze mozna i skorto innym sie udalo, to nalezy sie z tego cieszyc i sasmemu tez probowac sil. Bo skoro innym sie udalo, to znaczy, ze i ja mogę. Z pewnoscia przede mna jeszcze wiele pracy, ale ten czas w Niemczech jest dla mnie i musze go sporzytkowac jak najlkpiej. W koncu celem wyjazdu bylo zebranie doswiadczen zawodowych i opanowanie języka do perfekcji. Aaaa, bylabym zapomniala. Dokladniue 1 stycznia za rok zrobie sie stara i skoncza mi sie znizki studenckie. Jesli tak ulozy mi sie zycie, ze wroce wtedy do Polski, to w planach jest kupno jakiegos autka:) A jesli przedluze pobyt o kolejny rok (zalozeniem jest max 2 lata za granica, choc niekoniecznie w Berlinie), to poprostu przeloze te plany na później:)

Po 3 miesiącach w Berlinie musze przyznac, ze to miasto to byl dobry wybor, zwlaszcza ze wzgledow logistycznych. Wybralam Berlin zamiast Hamburga w czassie, gdy moj ojciec byl krotko po zawale i chcialam miec mozliwosc powrotu do domu rodzinnego w ciagu kilku godzin. I muszę przyznac, ze pojecia wtedy nie mialam, jak bardzo ulatwi mi to zycie. (Pakuje sie do pociagu i w zaledwie 3h jestem w domu placac za podróż zaledwie 30zł w jedna strone). Chociaz pewnie na takie wydarzenia jak Boże Narodzenie czy 90-te urodziny Babci, z których wlasnie wracam to przyleciałabym zapewne i z Nowego Jorku i z Kamczatki. Sa rzeczy ważne i ważniejsze:) 

No cóż, przede mna kolejny wyczerpujący tydzien ( w minionym nie miałam czasu ani na żaden porządny wpis na bloga, ale musze przyznac, ze fizyczne zmęczenie dalo  mi psychicznie genialne poczucie satysfakcji:)





Więcej o mojej nowej pracy i niemieckim korpo lajf, jakie zaczęłam prowadzić już wkrótce;)



A na koniec pozytywna niemiecka piosnka Ausflug Ins Blaue, Chima której ciągle jestem zmuszona słuchać w radiu, ale mi to nie przeszkadza, bo jest naprawdę całkiem sympatyczna, zwłaszcza gdy się rozumie tekst;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kochany Czytelniku, dziękuję za wyrażenie opinii bądź sugestii :) Jednocześnie informuję, że obraźliwe, zawierające niecenzuralne wyrazy lub niezgodne z netykietą komentarze zostaną usunięte. Życzę Ci miłego dnia i przyjemnego pobytu na moim blogu ;) Zaprasza też do ponownych odwiedzin:)